Verva Street Racing na Narodowym/ Clarkson, Hammond, May Live

Jak zapewne już wiecie, bądź się domyślacie jestem wielką fanką motoryzacji... wielką przez duże W,dlatego w ostatni weekend byłam w swoim małym raju...

Zwykle weekendy spędzam w  domu, nie jestem party girl i rzadko mam chęci iść na imprezę. Wolę wtedy zasiąść przed telewizorem i obejrzeć kilka starych odcinków najpopularniejszego motoryzacyjnego show świata. Trzech już nie najmłodszych panów, testujących niesamowite samochody to już klasyk... którego wielu chce powielić, ale raczej nikt nie przebije oryginału... pewnie zastanawiacie się do czego piję (dobra, tytuł mnie już i tak zdradził).

W ostatni  weekend na Stadionie Narodowym miało miejsce nasze małe/duże święto motoryzacji. Verva Street Racing - show sponsorowane przez Orlen, to zdecydowanie impreza, której fan motoryzacji nie może opuścić. Od pięciu lat,czyli od pierwszej edycji, chciałam na ten event przybyć, aczkolwiek niestety jak zawsze pojawiały się przeciwności losu. Po tych kilku latach udało mi się wreszcie pokonać wszystkie przeszkody i przyjechać do Warszawy. Czy żałuję? Absolutnie nie!

To jest ten typ imprezy, który oddziałuje na nasze zmysły - przede wszystkim cieszy wzrok, ponieważ rzadko w jednym miejscu możemy spotkać wszystkie kategorie dwu- i jednośladów. Od pocket bikes, przez motocross, aż po Nascar, Dakar,WRC, drift  i paradę luksusowych, niesamowitych okazów. Po za wzrokiem zdecydowanie oddziałuje nasz nosek, ponieważ nie wiem jak Wy, ale ja kocham zapach benzyny i palonej gumy (Yankee Candles -apeluję o takie świeczki, wykupię wszystkie). Oddziałuje także na nasz słuch! Pisk opon, ryk silników, dźwięk turbosprężarek - coś, co tygryski lubią najbardziej! Widoki zapierające dech w piersiach, pokazy, wyścigi... MAŁYSZ, on też tam był.

 Drugą - tą ważniejszą dla mnie częścią show- był występ live prezenterów TopGear. Clarkson, Hammond i May jak zawsze pełni specyficznego, angielskiego humoru poprowadzili coś a la swój program, tylko na żywo. Schemat wprawdzie został powielony, ponieważ te same elementy już gościły w Sydney i pewnie w wielu innych zakątkach świata, ale co tam... ważne, że można było zobaczyć ich na żywo, usłyszeć ich głos, przez chwilę poczuć się oderwanym od rzeczywistości, bo naprawdę dla fana tego programu, to prawdziwa gratka. Sam fakt, że jesteś na tym samym stadionie co kapitan Snuja, Jezza i Chomik, to naprawdę świetne przeżycie. Oczywiście wszystko było prowadzone w języku angielskim, więc przy dobrej znajomości dodatkowy radiowy tłumacz był jedynie przeszkodą w dobrym odbiorze. Czekaliśmy niecierpliwie na "oh cock" Jamesa, ale niestety nie doczekaliśmy się...  W każdym razie ja spełniłam swoje marzenie!

 Chętnie pokazałabym Wam zdjęcia, ale musicie zadowolić się tylko tymi z telefonu, bo niestety sprzęt foto z wymiennymi szkłami nie był wpuszczany, co niesamowicie mnie zdenerwowało i sprawiło, że moje małe wewnętrzne dziecko chciało drzeć się i płakać ze smutku, ale cóż, zasady to zasady, choć zostały stworzone po to by je łamać, czasami są nie do przeskoczenia.








____________________________________________________________________________

mail: inmynikonlens@gmail.com
snapchat: inmynikonlens
instagram.com/in_my_nikon_lens 
twitter.com/in_my_lens
inmynikonlens.tumblr.com


instagram.com/joanna.jacaszek
Tak, to coś na dole to reklama, przyznaję, ale mam nadzieję, że nie jest zbyt offensive :)  





0 komentarze:

Prześlij komentarz

 
Joanna Jacaszek. Obsługiwane przez usługę Blogger.

Get In Touch

mail: inmynikonlens@gmail.com

snapchat: inmynikonlens

instagram.com/in_my_nikon_lens

twitter.com/in_my_lens

inmynikonlens.tumblr.com

instagram.com/joanna.jacaszek