It's been a wild time | Zaczynamy trzecią dekadę.

 Już nie jestem nastolatką!

Na ten moment czekałam ostatnie kilka lat. Osiemnastka to taki mały przedsmak, wreszcie doczekałam się zmiany cyferki na kolejne dziesięć lat.

A więc podsumowując dwie ostatnie dekady mojego życia - pierwsza nie była porywająca, ale to chyba standard, bo nauka wszystkiego od zera, przedszkole, podstawówka (oj ta komunia, tylko gdzie mój hajs?!) . Nic nadzwyczajnego, niespotykanego, wszystko to, co robi każdy z nas będąc małym brzdącem. Jedna rzecz... już od pierwszych lat mojego życia, wiedziałam, że moją życiową pasją była, jest i będzie motoryzacja. Ale to pewnie opowieść na inny wpis blogowy.  Kolejna dekada, to było coś! Zaczęła się od wizyty w USA, wycieczka rodzinna, którą wspominam do dziś, może jako jedenastolatka nie byłam tak bardzo świadoma wszystkiego, jak teraz, dlatego w tej już trzeciej dekadzie chciałabym to powtórzyć. Kolejne lata były nudne, do póki nie poszłam do liceum, gdzie wreszcie zaczęto nas traktować jak "młodych" dorosłych. Wtedy chyba nieco za dorośle wszyscy się poczuliśmy, ach te imprezy, nikt nie jest święty. No i odkryłam też, że nie lubię fotografii, ja ją po prostu kocham, a siatkówka to jest to! To była klasa pierwsza. Druga klasa to rozpoczęcie przygody poważnej-szybko poszło, coś tam się stworzyło - to rok 2013, czyli rok, w którym wreszcie mogłam iść legalnie kupić alkohol... ale co tam alkohol, lepiej zrobić prawo jazdy! Całe dzieciństwo czekałam na dzień, w którym zasiądę za kierownicą, doczekałam się w sierpniu 2013. No i wtedy zaczęło się moje jeżdżenie na mecze, a nie hola hola, nauka wpierw, matura. Należy wspomnieć o najdłuższych wakacjach życia i przygodach z tego czasu, nie był to najproduktywniej wykorzystany czas, ale cóż. Czas spędzony albo przed kompem, albo na robieniu zdjęć, nie siatkówki, a deskorolek częściej, na oglądaniu Street League Skateboarding (jak mówię SLS, to nie zawsze chodzi mi o merola). Przyszedł czas rozstania z wakacjami, oczywiście najpiękniejszym akcentem, jaki w życiu mógł mi się przytrafić, czyli Mistrzostwami Świata w Łodzi. Znalazłam się tam przypadkowo, bo wiedząc, że wyjeżdżam na pierwszy tydzień zmagań odpuściłam sobie całkowicie pójście na spotkanie organizacyjne, pogodziłam się, że nie będę uczestniczyć w tym przedsięwzięciu, trułam o tym w domu od kwietnia, a tu lipa, jak zawsze... na szczęście jeden telefon odwrócił moje losy i być może dlatego teraz to czytasz. Dostałam akredytację, weszłam, zaczęłam robić zdjęcia, później zaczęłam wrzucać na instagram, ale w momencie, gdy Andrzej Wrona wpisywał moją nazwę insta do wyszukiwarki i trudził się nad nazwą, stwierdziłam, że czas to zmienić, bo nie można mieć nicku z milionem sss na końcu (Endlessnessss) i tak powstało in_my_niko_lens. Taką wybrałam, bo "in_my_lens" było zajęte, cóż, bywa, ktoś mnie wyprzedził, bo w końcu życie to ciągła rywalizacja. Dzięki tym Mistrzostwom dostałam jeszcze jedną piękną rzecz  - zdjęcie, które stało się hitem internetu i było nawet na głównej 9gag, niby nic, a cieszy, tym bardziej, ze znaleźli je znajomi. Po tym zaczął się sezon ligowy. To było piękne siedem miesięcy, w których poczyniłam ogromne postępy w walce z samą sobą. Każde kolejne zdjęcie na instagramie zawodników, kolejne nowe znajomości i nowi followersi (w momencie, gdy to piszę jest 3546, czyli dużo), nowe pomysły, nowi ludzie...  tyle niesamowitych rzeczy. Nie, nie ma tu nagłej bomby, bo historia leci dalej. Ostatnie miesiące przed dwudziestką też nie są złe, bo  jest Liga Światowa! No i po 3 latach starań upragniona akredytacja. Już teraz nie ma hali, w której czuję się obco, bo są znajomi!  Piszę to jeszcze przed wyjazdem do Krakowa, bo akurat mam czas i chęci, pewnie później nie będę chciała tego robić.

Ostatnie dwadzieścia lat było cudowne, spełniłam pewnie wszystkie moje life goals tego czasu, oczywiście mam i moje cele na kolejne lata. Zacznę od tego, że skończenie studiów jest moim absolutnym priorytetem w najbliższych dziesięciu latach. Na pewno dokształcanie się w dziedzinie fotografii,upgrade sprzętu, dużo banałów, ale pośród nich są typowe babskie myśli, czyli fajnie by było w następnych latach mieć kogoś, z kim mogę podzielić swoje życie, ale to już super babska sprawa i nawet zbyt prywatna, w każdym razie jak każda kobietka marzę o księciu z bajki... pf, ja wiem, że tak nie ma, nie liczę na cuda, dlatego wiem, że chcę Golden Retrivera i jakiegoś puchatego, uroczego kotełka. Miłości nie ma, jest Bochenek, pamiętajmy!

Liczę, że kiedyś po kolejnej dekadzie pełnej wrażeń, przeczytam ten post i będę mogła dumnie uzupełnić dolny akapit o wykonane rzeczy. Marzenia są po to, by je spełniać, więc nie ma na co odkładać, rusz swój zgrabny tyłeczek i do dzieła. Ja już część swoich spełniłam, czas na Ciebie i Twoją historię!

Nie wiem, czy to wszystko udałoby się zrealizować, gdyby nie dziesiątki przypadków, no i dobra paczka znajomych i dwaj mistrzowie reklamy - Justyna Anna Żółkiewska i Krzysztof Sędzicki, którzy w absolutnie najmniej oczekiwanych momentach umieli zareklamować moje zdjęcia :D Dziękuję także tym, którzy są ze mną od dawien dawna i umieją sobie radzić ze mną i mam nadzieję, że kolejne lata będą mnie wytrzymywać - Solarz, tak to Ty :D, Edyta zawsze dzielnie znosi podróże ze mną, za co dziękuję jej z całego serca, jeszcze wiele wojaży do zaliczenia! Tym którzy są tu od niedawna, i tym, którzy oglądają moje zdjęcia, bo bez Was moja pasja i kadry byłyby niczym - DZIĘKUJĘ!






0 komentarze:

Prześlij komentarz

 
Joanna Jacaszek. Obsługiwane przez usługę Blogger.

Get In Touch

mail: inmynikonlens@gmail.com

snapchat: inmynikonlens

instagram.com/in_my_nikon_lens

twitter.com/in_my_lens

inmynikonlens.tumblr.com

instagram.com/joanna.jacaszek